P ołudnie Europy ma swoją kulturę śródziemnomorską, złoty piasek, słońce przez 300 dni w roku, gaje oliwne, pomarańczowe sady, lawendę, turkus morza, to samo przez się zachęca do stylu życia w harmonii z samym sobą, biesiadowania z innymi i rozkoszowaniu się przyrodą. Ten aspekt jest bez wątpienia ważnym składnikiem diety i stylu życia śródziemnomorskiego, co wiemy z badań nad blue zones przekłada się na długowieczność. Kraje północne, do których my się zaliczamy, gdzie przez pół roku dzień kończy się po południu, bo zapada zmrok, gdzie chodzimy opatuleni i myślimy tylko jak się szybko znaleźć w pomieszczeniu, gdzie dieta ma dać kalorie i rozgrzać, po prostu żyje się w innym rytmie. Ale to, że od października do kwietnia praktycznie żyjemy w pomieszczeniu i sztucznym świetle, nie znaczy, że mamy mieć nos na kwintę. Z pomocą przychodzi duńska filozofia HYGGE.
To nic innego jak podejście do życia. Według hygge chodzi o cieszenie się, smakowanie i przeżywanie każdego momentu z naszego życia. W kulturze japońskiej taką postawę określa się ukiyo czyli żyj chwilą, celebruj każdą chwilę.
Służy temu kreowanie odpowiedniej atmosfery, o czym za chwilę. Naczelnym zadaniem według hygge jest zadbanie o swój komfort, przyjemność, spokój. Czy to jest czas samego ze sobą, czy też z domownikami, a może w biurze, nawet drobne zmiany mogą poprawić jakość naszego życia.
Zmiana mindest czyli podejścia do życia to początek. Nie postrzegamy życia zadaniowo, nie wyznaczamy sobie jakiegoś mitycznego celu i to zdobycie tego prywatnego Everestu ma się równać ze szczęściem.
Według hygge, w życiu nie chodzi o dotarcie do przystanku z napisem: „luksusowy dom”, „samochód”, „dużo pieniędzy”, „20 kg mniej” itp. Życie jest tu i teraz.
Japońskie ichi- go ichi- e, czyli jedno spotkanie tylko raz, nawet jak wracasz w jakieś miejsce na świecie, to okoliczności są inne, Ty jesteś inny, nic dwa razy się nie powtarza, i warto cieszyć się każdym dniem i zdarzeniem. Dobrze mieć plany i marzenia, ale to podróż- dotarcie do nich jest celem i ma dawać radość, a nie tylko odhaczenie kolejnego punktu z naszej listy „to do”.
Dlatego jeśli patrzysz na swój każdy dzień jak na piękną podróż, pełną nowych twarzy, wrażeń, inspiracji i każdego dnia szukasz nawet małych rzeczy, za które możesz być wdzięczny, to zmieniasz swoje życie. Nawet jeśli od razu tego nie zauważysz, ale zapewniam Cię, że zmiany zachodzą, w Tobie a to oznacza, że i w Twoim otoczeniu i kontaktach z innymi.
Niektóre kultury bardziej niż inne kultywują atmosferę strachu, kary, winy, umartwiania. Jest też wiele kultur i tradycji wręcz przeciwnie, postulujących, że to właśnie radość, spokój w sercu, cieszenie się z życia i oczekiwanie tego co najlepsze, jest najdoskonalszą formą afirmacji boskości.
Wszystko we Wszechświecie winno być w harmonii, balansie. Spójrzmy na symbol Tao Ying i Yang. Jest pierwiastek męski i żeński, jest oddech i wydech, jest przypływ i odpływ, energia Słońca ciepła, sucha, ogrzewająca i energia Księżyca ciemna, wilgotna, zimna. Ale wszystko się równoważy. Nie chodzi ani o umartwianie się, średniowieczne biczowanie czy wyrzeczenia, ani też o rozpasanie zmysłów.
Hygge pięknie pokazuje, że to właśnie dążenie do harmonii, balansu w życiu, dbanie o spokój umysłu i serca, równoważą naszą codzienność. Po prostu zwolnij, jak w szwedzkim pojęciu fika, żyj wolno i pomału ciesz się małymi rzeczami, które są jak maleńkie kawałeczki składające się na mozaikę Twojego życia.
1. Nie zamartwiaj się. Nawet jak będziesz w tej chwili walić głową w mur i tak niczego nie zmienisz. Stare powiedzenie mówi, że martwienie się to modlitwa o kłopoty. Zaś patrzenie na sytuację ze spokojem i ufnością, zakorzenienie w danej chwili to otwieranie przed sobą różnych opcji wyjścia z problemu.
2. Nie wierzę, że Wszechświat nas karze, doświadcza, popycha, nagradza, sprzyja itp. Wszechświat odpowiada na naszą wibrację, czyli na to co myślimy, co czujemy, czego się boimy, co nam sprawia radość, w co wierzymy, o czym marzymy. Zatem w chwili nerwowej lepiej się zdrzemnąć, iść na spacer, wypić kubek gorącej czekolady niż się zamartwiać.
3. Stres nikogo z nas nie omija. Przejawia się w wielu formach. Jest też wiele kompulsywnych zachowań jakimi staramy się stres rozładować. Niektórym z nas przytrafiają się czasem ataki paniki. To nic fajnego i znam to z autopsji. Polecam Wam proste ćwiczenie ugruntowujące. W momencie silnego stresu chodzi o przerwanie tej „reakcji łańcuchowej” i rozproszenie uwagi, dlatego szybko skup się i wylicz sam sobie 5 rzeczy, które widzisz wokół siebie ( stół, okno, drzewo, własna dłoń, but, kubek…), 4 rzeczy które, możesz dotknąć ( własna skóra, włosy, materiał, długopis, ściana, kartka papieru …), 3 rzeczy, które słyszysz ( własny oddech, bicie serca, samochód, wiatr, ptak, radio…), 2 rzeczy, które możesz powąchać ( własna skóra, resztki dezodorantu na ubraniu, wilgoć w powietrzu, spaliny auta, kawa… ), 1 rzecz, którą możesz teraz posmakować ( jaki smak czujesz w ustach?) Po prostu bądź obecny tu i teraz.
4. Spróbuj prostej techniki oddechowej, która wspaniale uspokaja, zakorzenia, wycisza, uczy uważności. Wdychaj powietrze licząc do 4, zatrzymaj i policz do 7, wydychaj powietrze licząc do 8.
5. Medytacja, słowo modne i trochę nie zrozumiałe. Potocznie uważa się, że medytacja to mocne zaciskanie oczy, siedzenie ze skrzyżowanymi nogami i usilne nie myślenie o czymkolwiek. Błąd.
Medytacja to sztuka wprowadzania harmonii do ciała, umysłu, świadomości i przestrzeni serca. W medytacji nie chodzi o wysiłek i koncentrację. Silne koncentrowanie się, nawet na niemyśleniu, zawęża umysł, czyli go ogranicza.
Koncentracji, pełnej uwagi, skupienia potrzebujemy i to bardzo, praktycznie w każdej czynności dnia, czy to jest praca, hobby, czas ze sobą czy z drugą osobą, czytanie książki, nauka, przygotowywanie posiłku itp. Multi tasking jest wbrew naturze, rozprasza. Nawet zaparzenie herbaty to możesz być rytuał o czym przekonują nas tradycje chińskie i japońskie.Koncentracja neguje wszystko, zmusza do wysiłku, a autorem wysiłku jest nasze ego.
Ale właśnie medytacja, jest tą jedną jedyną czynnością, która nie polega na koncentracji.Jeśli usilnie staramy się „nie myśleć”, tworzymy ścianę oporu i usiłując zapanować nad umysłem, niepotrzebnie tracimy energię. Po takiej „medytacji” jesteśmy wyczerpani a nie zrelaksowani.
Medytacja jest otwartą uważnością, wszystko zawiera w sobie i niczego nie wybiera. Wszystko jest dobre. I gumka za ciasno zawiązana na kucyku, i zimne stopy i twarda podłoga pod karimatą. Medytacja mówi „tak” wszystkiemu.
W medytacji nie ma ego, nie ma wysiłku, jest za to wolność. Siedzisz w ciszy, docierają do Ciebie wszystkie odgłosy z zewnątrz, tykanie zegara, ktoś na obcasach idzie po schodach, roboty remontowe za ścianą, odkurzacz u sąsiadów i każdy z tych dźwięków jest dobry. Ty słuchając dźwięku, bez oceniania, bez krytykowania, bez „ciszej tam, ja tu medytuję” w swojej głowie, stajesz się centrum, dźwięk napływa do Ciebie i rozpływa w Tobie. Wtedy wówczas dzieje się magia medytacji, bez lubienie czy nie lubienia dźwięku, doświadczasz pustki. Jesteś czystą egzystencją.
Medytacja może być też z otwartymi oczami, patrząc na jakiś przedmiot, bez wybierania, osądzania, bez wysiłku.
W pustej świadomości, rozszerzonej podczas medytacji myślenie samo się zatrzymuje, oddech uspokaja, po prostu istniejesz. Świadomość pojedynczego człowieka łączy się ze Świadomością Wszechświata.
W Chinach istnieje pojęcie Wu Wei czyli nierobienie niczego, totalny spokój.
6. Dwie potężne siły uzdrawiają nasze życie na każdym poziomie: przeszłość, zdrowie, kontakty z innymi to, po pierwsze wybaczenie. Jakiekolwiek chowane latami urazy, złość, poczucie winy to prosta droga do wielu chorób i bałaganu w życiu. Druga to docenianie, zachwycanie się wszystkim dookoła i wdzięczność za to co się ma, nawet jeśli ma się nie wiele i tak warto być wdzięcznym, bo są ludzie na świecie, którzy mają jeszcze mniej.
Dziś fizyka kwantowa wyjaśnia, że wszystko jest energią i wibracją. Natura wyposażyła nas w zmysły i to one tłumaczą naszemu mózgowi owe wibracje z otaczającego świata na język nam zrozumiały. Coś oceniamy jako ładne lub brzydkie, przyjemne lub odpychające dzięki zmysłom właśnie. I to przez zmysły możemy osiągnąć stan hygge- wyciszenia, komfortu, przyjemności.
1. Wzrok
Otaczajmy się ładnymi według naszej estetyki przedmiotami. Ale też dostrzegajmy piękno w niedoskonałości, sklejona ozdobna waza, lekko wyszczerbiony kubek, Bawmy się w domu kolorem. Istnieje rodzaj terapii zwanej chromoterapią, gdzie liczne zaburzenia tak emocjonalne, jak i mentalne i choroby w ciele, leczy się światłem w różnych barwach. Czerwień ogrzewa, dodaje energii, niebieski wycisza, uspokaja itp.
Pięknie jest się wpatrywać w niebo, morze, rośliny, ale też światło jest korzystne dla oczy. Nie każdy ma w domu kominek i może patrzeć na ogień. Ale można zastąpić to świecą. Jest wiele świec nieszkodliwych, modne są ostatni świece sojowe. Uważam, że są bardzo drogie. Ja zdecydowanie wolę świece woskowe. Pięknie pachną miodem i oczyszczają powietrze w domu.
2. Słuch
Wybierajmy swoje ulubione gatunki muzyki. Ja lubię słuchać także tkz. white noise, zwłaszcza kiedy czytam lub pracuję. White noise czyli odgłosy takie jak szum morza, padający deszcz, trzaskające drewno w kominku.
3. Dotyk
Dom może być wykończony drewnem (styl skandynawski lub alpejski) czy też kamieniem (Prowansja, Toskania) ale zawsze potrzebuje tekstyliów, aby ocieplić wnętrze: poduchy, zasłony, dywaniki, dodają miejscu przytulności i są miłe w dotyku, nie tak surowe jak drewno, metal, szkło czy kamień.
Ayurveda zaleca auto masaż zwany Abhyanga, to oznaka miłości do samego siebie. Wystarczy ulubiony olejek do ciała lub balsam i uważne nałożenie od stóp do głowy. Rozmasowanie każdego mięśnia.
4. Węch
Od lat otaczam się w domu olejkami do aromaterapii. Wybieram od producentów organicznych, gdzie olejki są ultraczyste, niektóre nawet nadają się w specjalnych okolicznościach do użytku wewnętrznego. Ale to zawsze pod bacznym okiem doświadczonego terapeuty. Kocham olejki w kominkach, ale także dodane do prania, aby pościel pachniała np. lawendą.
Mój dom pachnie jedzeniem, bazylia, czosnek, rozmaryn, waniliowe ciasto jogurtowe prosto z piekarnika, domowy rosół z mnóstwem włoszczyzny i przypraw…
Nie kupuję jedzenia w garmażerce, nie zamawiam jedzenia na wynos, po prostu uważam, że zdrowie moje i mojej rodziny zależy od tego co jemy. Domowe jedzenie wcale nie jest i nie musi być trudne, czasochłonne, mozolne, nudne i powtarzalne, męczące, drogie itp. Wiele potraw obiadowych zdrowych, opartych na zasadach TCM, makrobiotyki czy diety paleo, przygotowuję maksymalnie w 30 minut. I cieszę się zdrowym, ciepłym, aromatycznym, pożywnym i przygotowanym z miłością posiłkiem.
Kocham też perfumy i nawet kropla potrafi sprawić, że czuję się kobieco i zmysłowo.
5. Smak
Uważnie wypita ulubiona kawa w filiżance, na kanapie, w fotelu lob w pracy, bez pośpiechu to też podejście hygge. Antypodami tej filozofii jest tak modne śmiganie po ulicy z jednorazowym kubkiem papierowym lub plastikowym (raz, że nikt mnie nie przekona, że kawa pita podczas marszu jest smaczna, dwa, że te przeklęte kubki zaśmiecają planetę i trzy, plastik to plastik, sorry, ale nawet zwykły kubek z ceramiki wolę milion razy niż jednorazówki z sieciówek kawowych)
zobacz także https://pink-mode.com/pink-food/slow-food-slow-down/
I wreszcie cytat z Maulany Jalaluddina Rumiego słynnego sunnickiego poety: „Świadomość śpi w minerałach, śni w roślinach, budzi się u zwierząt i staje się samoświadoma u ludzi”.
Dlatego otaczajmy się w domu i pracy minerałami, kwiatami i roślinami, kochajmy nasze domowe zwierzaki i dbajmy o atmosferę hygge dla nas samych i dla naszych bliskich.
great and remarkable blog. I really intend to thanks, for offering us better info.
fantastisk og også utrolig blogg. Jeg virkelig
har tenkt å takk, for å tilby oss langt bedre detaljer.
Many thanks for this writing. We desire extra such as this in the future.